Psychodeliki w świecie technologii – co łączy środki psychodeliczne z kreatywnością, Doliną Krzemową, komputerami i kryptowalutami

MACIEJ LORENC

Artykuł ukazał się pierwotnie na blogu „Strefa Psyche” Uniwersytetu SWPS.

Współcześni psychiatrzy pracujący z psychodelikami postrzegają je jako amplifikatory lub katalizatory procesów psychicznych i uważają, że wywoływane przez nie efekty polegają przede wszystkim na zmniejszaniu sztywności umysłowej i rozluźnianiu zapętlonych schematów myślowo-behawioralnych, które za ich sprawą stają się bardziej podatne na zmiany. Obecne eksperymenty z użyciem tych substancji koncentrują się przede wszystkim na zastosowaniu terapeutycznym, ale znaczna część zajmujących się nimi badaczy postrzega ich potencjał szerzej i zaznacza, że w odpowiednich okolicznościach mogą one przynosić korzyści nie tylko pacjentom, ale również zdrowym osobom, które za ich pomocą chcą rozwijać rożne aspekty swojej psychiki. Jednym z owych aspektów wzbudzających największe zainteresowanie jest potencjalne użycie psychodelików do zwiększania kreatywności, zwłaszcza w odniesieniu do poszukiwania nowatorskich rozwiązań.

Psychodeliki a kreatywność artystów

Neurobiolodzy tacy jak Eric Kandel zaznaczają, że wciąż niewiele wiemy o biologicznych mechanizmach leżących u podstaw kreatywności, ale nie ulega wątpliwości, że wymaga ona nie tylko odblokowania zahamowań i dużej plastyczności umysłu, ale również posiadania odpowiednich kompetencji i biegłości warsztatowej, a także determinacji do ciężkiej pracy, która pozwala przekuć uzyskane wglądy w konkretne rozwiązania.

Jednym z pionierów badań nad wpływem psychodelików na kreatywność był amerykański psychiatra Oscar Janiger, który w latach 50. podawał LSD (jeszcze wtedy legalne) niemal tysiącowi osób w swoim domu w Los Angeles. Znajdowali się wśród nich m.in. artyści-malarze, którzy pod wpływem tej substancji stworzyli mnóstwo rysunków i obrazów, a ich dzieła przeanalizował później historyk sztuki, który uznał, że nie ustępowały pracom tworzonym w normalnym stanie świadomości ani ich nie przewyższały, ale były bardziej abstrakcyjne i ekspresyjne. Janiger skrupulatnie dokumentował doświadczenia badanych osób i ostatecznie doszedł do wniosku, że LSD nie czyni ludzi bardziej kreatywnymi, ale może zwiększać potencjał osób, które już dysponują kreatywnym umysłem. Niedawno naukowcy z Maastricht University potwierdzili, że psylocybina sprzyja tworzeniu nowych idei poprzez redukowanie tendencji do logicznego i konwencjonalnego myślenia, przez co może wpływać korzystnie na zdolności twórcze. W dalszym ciągu stosunkowo trudno jest badać ten obszar, ale eksperymenty nad nim wciąż trwają i prawdopodobnie w nadchodzących latach dostarczą bardziej szczegółowych danych.

Wpływ psychodelików na kreatywność pracowników przemysłu technologicznego

W połowie ubiegłego wieku sprawdzano wpływ psychodelików na kreatywność nie tylko wśród artystów, ale również wśród pracowników przemysłu technologicznego, zwłaszcza z rodzącej się Dolinie Krzemowej. Trafiły tam już w latach 50. za sprawą Ala Hubbarda, tajemniczego mężczyzny, który zarabiał na życie m.in. jako współpracownik wywiadu, przemytnik alkoholu w okresie prohibicji, a według niektórych źródeł również jako czarnorynkowy dostawca uranu na potrzeby Manhattan Project. Jednocześnie był gorliwym mistykiem katolickim, a po zetknięciu z LSD postanowił popularyzować je wśród przedstawicieli elit, ponieważ podobnie jak Aldous Huxley wierzył, że wyżyny społeczne o odpowiednio rozwiniętym intelekcie i wrażliwości będą w stanie wykorzystać potencjał tej substancji w znacznie większym stopniu niż zwykli zjadacze chleba. Michael Pollan w książce „Jak zmienić swój umysł” pisze o nim następująco:

„Hubbard podawał LSD członkom parlamentu, duchownym z Kościoła rzymskokatolickiego, hollywoodzkim aktorom, rządowym urzędnikom, prominentnym pisarzom i filozofom, pracownikom uniwersytetów, inżynierom komputerowym oraz wybitnym biznesmenom w ramach swojej misji, której celem była odgórna zmiana biegu historii”.

Zapoznał z tą substancją m.in. inżyniera Myrona Stolaroffa, który był zatrudniony jako ekspert do spraw długofalowego planowania w przedsiębiorstwie Ampex produkującym sprzęt magnetofonowy i po swoich mistycznych doświadczeniach z LSD zaczął podawać tę substancję kolegom z pracy, a także pracownikom Stanford Research Institute (SRI) i firmy informatycznej Hewlett-Packard. Zaproponował swoim przełożonym stworzenie specjalnego projektu badawczego, w ramach którego chciał używać jej do zwiększania kreatywności pracowników, a tym samym komercyjnego potencjału tworzonych przez nich produktów, ale jego pomysły nie spotkały się z entuzjazmem ze strony członków zarządu, ponieważ były dla nich zbyt kontrowersyjne. Mimo to wraz z Hubbardem i zaprzyjaźnionym lekarzem zaczął organizować sesje z LSD dla innych inżynierów, z których jeden przeżył bardzo negatywne doświadczenie, w związku z czym Stolaroff został poproszony o odejście z firmy i stworzył w 1960 r. organizację International Foundation for Advanced Study (IFAS) w Menlo Park, czyli w samym środku Doliny Krzemowej (obecnie mieści się tam m.in. główna siedziba Facebooka).

Prowadzono tam niezależne badania nad psychodelikami i podano je łącznie 350 osobom, a cały przedsięwzięcie było o tyle nietypowe, że kierowali nim ludzie z branży technologicznej, a nie lekarze czy psychoterapeuci. Na dodatek nie koncentrowano się tam na leczniczych właściwościach psychodelików, lecz ich wpływie na kreatywność i zdolność do rozwiązywania problemów u specjalistów z różnych dziedzin: fizyków, architektów, projektantów, matematyków etc. Wielu z nich w trakcie sesji psychodelicznej było w stanie uporać się ze trudnościami zawodowymi i znaleźć nowatorskie rozwiązania, ale cały projekt został przerwany w 1966 r., ponieważ ograniczono dostępność LSD z powodu rosnącej skali użycia rekreacyjnego w ramach kontrkultury hipisowskiej.

LSD – przyjaciel wynalazców?

Jednym z uczestników tych badań był wynalazca Douglas Engelbart, którzy pracował w SRI i pod wpływem tekstów psychologa Williama Jamesa o poczuciu sensu w życiu postawił sobie ambitny cel: chciał pomóc ludzkości poprzez stworzenie maszyn rozszerzających możliwości naszego umysłu, a tym samym nasz potencjał. Dość wcześnie zrozumiał, że komputery mogą być czymś więcej niż tylko maszynami do przetwarzania liczb i że w przyszłości mogą stać się naszymi elektronicznymi asystentami, którzy pomogą nam w komunikacji i zaoferują nowe możliwości organizacji pracy za sprawą sieci komputerowych. Jego podejście pod wieloma względami różniło się od założeń przedstawicieli głównego nurtu ówczesnej informatyki takich jak John McCarthy, którzy dążyli do stworzenia sztucznej inteligencji, aby za jej pomocą „zastąpić” ludzki umysł w niektórych zadaniach, kierując się wiarą, że świat wkrótce zamieszkają myślące maszyny. Przez długi czas pomysły Engelbarta nie wzbudzały entuzjazmu wśród firm informatycznych, ale jego badania były częściowo sponsorowane przez Advanced Research Projects Agency (ARPA) i zaowocowały tym, że w jego laboratorium powstały jedne z pierwszych węzłów sieci ARPANET będącej prekursorem Internetu.

Idea poszerzania świadomości za pomocą substancji psychodelicznych była zbieżna z jego dążeniem do rozszerzenia ludzkich możliwości, ale pierwsze doświadczenie z LSD w IFAS było dla niego rozczarowujące, a podczas drugiego wymyślił osobliwe urządzenie-zabawkę przypominające kształtem młyńskie koło, które miało unosić się na wodzie w sedesie i pomagać chłopcom w nauce celnego oddawania moczu. Na szczęście niedługo później w jego laboratorium zaprojektowano szereg innych wynalazków, które w wielu dziedzinach zrewolucjonizowały życie współczesnego człowieka. Podzielił się nimi w 1968 r. podczas prezentacji „The Mother of All Demos”, przedstawiając światu m.in. mysz komputerową, hipertekst, wideokonferencje czy okna interfejsu graficznego.

Eksperymentalne poszukiwania nowych rozwiązań

Jedną z osób odpowiedzialnych za kształt tej prezentacji był Stewart Brand, wydawca czasopisma „Whole Earth Catalogue”, w którym propagował przekonanie, że technologie mogą posłużyć do bardziej demokratycznych, wolnościowych i zdecentralizowanych działań opartych na idei „zrób to sam” i eksperymentalnym poszukiwaniu nowych rozwiązań. Podobnie jak Engelbart uczestniczył w badaniach nad LSD w siedzibie IFAS, a niedługo później włączył się w działania grupy Merry Pranksters kierowanej przez pisarza Kena Keseya, wraz z którym organizował cykl imprez o nazwie „Acid Test” popularyzujących rozrastającą się kulturę psychodeliczną. Z perspektywy czasu uważał, że panująca w ich trakcie atmosfera powszechnej partycypacji i otwartości na transgresyjne eksperymenty ze świadomością wiele dekad później przyczyniła się do powstania festiwalu Burning Man, który narodził się w 1986 r. na kalifornijskiej plaży, ale w późniejszym czasie przeniósł się na pustynię w Nevadzie, przybrał znacznie większe rozmiary i stał się największym na świecie corocznym świętem kultury psychodelicznej, przyciągając wielu celebrytów i miliarderów, z których wielu zdobyło majątek w Dolinie Krzemowej. Technologiczny magnat Elon Musk stwierdził wręcz: „Burning Man jest Doliną Krzemową”.

Najważniejsze doświadczenie Steve’a Jobsa i komputer jako symbol wolności

Treści prezentowane w „Whole Earth Catalogue” oddawały ogólny etos panujący w ówczesnej Kalifornii i mocno wpłynęły m.in. na Steve’a Jobsa, który w latach 70. eksperymentował z LSD przed założeniem firmy Apple i uważał, że były to jedne z najważniejszych doświadczeń w jego życiu. Nie bez powodu idea komputera osobistego narodziła się właśnie w latach 60. w Kalifornii. John Markoff w książce „What the Dormouse Said” pisze, że wcześniej badania nad rozwojem komputerów stanowiły głównie domenę kompleksu militarno-przemysłowego i odbywały się w dużych scentralizowanych instytucjach, a urządzenia te postrzegano w dużej mierze jako narzędzia biurokratycznej kontroli. Podejście badaczy ze Wschodniego Wybrzeża, m.in. z MIT czy Cambridge, pozostawało względnie konserwatywne i hierarchiczne. W odróżnieniu od naukowców z Zachodniego Wybrzeża (zwłaszcza rejonu Zatoki San Francisco) wydawali się nie zdawać sobie sprawy, że w niedalekiej przyszłości komputery staną się powszechnie używanym medium, takim jak książki czy filmy. Kalifornijska idea samostanowienia przyczyniła się do narodzin poglądu, że powinny one być ogólnodostępne, a użytkownik powinien mieć możliwość kontrolowania wszystkich ich funkcji, przez co ostatecznie stały się one symbolem wolności i osobistej ekspresji. Ewolucja tej koncepcji niejako odzwierciedlała zmiany zachodzące w otaczającym świecie związane z ruchami ekologicznymi, walką o prawa kobiet i mniejszości, protestami antywojennymi i dążeniem do poczucia wspólnotowości zrodzonego z doświadczeń psychodelicznych.

Mikrodawkowanie psychodelików

Sesje z psychodelikami w IFAS nadzorował psycholog James Fadiman, który zajmował się psychologią humanistyczną i współpracował m.in. z Abrahamem Maslowem, a wiele dekad później w największym stopniu przyczynił się do popularyzacji nowatorskiego sposobu używania psychodelików nazwanego „mikrodawkowaniem”. Zaczęło ono wzbudzać szerokie zainteresowanie mniej więcej dekadę temu i początkowo cieszyło się szczególnie dużą popularnością w Dolinie Krzemowej. Polega na przyjmowaniu niemal niewyczuwalnych dawek w codziennym życiu w celu nieznacznego wyostrzenia percepcji i poprawy normalnego funkcjonowania, ale jego skuteczność w dalszym ciągu pozostaje nieprzebadana naukowo. Fadiman zgromadził kilka tysięcy raportów od ludzi eksperymentujących z mikrodawkami psychodelików i odkrył, że większość z nich używała ich nie do zwiększania wydajności i skuteczności, lecz do poprawy nastroju w ramach swoich zmagań z depresją.

Naukowcy z Imperial College w Londynie ukończyli niedawno wstępne badanie nad tym zagadnieniem i zauważyli, że w grupie eksperymentalnej mikrodawki często faktycznie wywoływały pozytywne zmiany, takie jak wzrost poczucia dobrostanu i satysfakcji życiowej, ale niemal takie same tendencje zaobserwowano w grupie kontrolnej, istnieje więc możliwość, że za działanie mikrodawkowania w dużej mierze odpowiada efekt placebo. Metoda ta może jednak potencjalnie wykazywać inne korzystne właściwości, m.in. działać przeciwbólowo, co potwierdził niedawno zespół z Maasticht Universtity za sprawą obserwacji, że mikrodawki wpływają na sposób postrzegania bólu.

Lepsza jakość życia

Wiele osób związanych z branżą technologiczną nie tylko czerpie inspirację z doświadczeń wywoływanych przez psychodeliki, lecz także odgrywa ważną rolę w finansowaniu współczesnych eksperymentów z ich użyciem. Kluczowe znaczenie dla zgłębiania tej dziedziny odgrywają badacze z Johns Hopkins University (JHU), gdzie ponad dwie dekady temu wskrzeszono badania dotyczące psylocybiny. Do ich zainicjowania w znacznej mierze przyczynił się inżynier Bob Jesse, który w latach 90. pracował w Bell Labs (w tamtym czasie należącym do AT&T, a obecnie stanowiącym oddział Nokii) i aktywnie uczestniczył w kalifornijskiej scenie związanej z kulturą rave, utrzymując kontakty z wieloma postaciami istotnymi dla tamtejszej kultury psychodelicznej, m.in. chemikiem Alexandrem Shulginem. W późniejszym czasie przeniósł się do firmy Oracle, która jest drugim pod względem przychodów producentem oprogramowania po Microsofcie, ale ostatecznie postanowił skupić się na badaniu psychodelików i założył organizację non-profit Council on Spiritual Practices. Interesowało go używanie tych substancji nie tylko do leczenia, ale również do pogłębiania życia duchowego i podnoszenia jakości życia u osób bez żadnych dolegliwości. Dzięki swojej sieci kontaktów zapoznał psychofarmakologa Rolanda Griffithsa i psychologa klinicznego Williama Richardsa, którzy przy jego wsparciu finansowym zrealizowali na JHU przełomowy projekt z użyciem psylocybiny podawanej zdrowym ochotnikom. Wyniki zostały opublikowane w 2006 r. i jednoznacznie wskazywały, że większość badanych oceniało sesję psychodeliczną jako jedno z najważniejszych doświadczeń w życiu i przypisywało jej wiele pozytywnych zmian w swoim zachowaniu i sposobie myślenia.

Renesans badań psychodelicznych i rozwój rynku kryptowalut

W 2019 r. na JHU powstał oficjalny ośrodek, który odgrywa kluczową rolę w badaniach nad psychodelikami, a środki finansowe na jego funkcjonowanie pochodzą od wielu osób związanych z branżą technologiczną, m.in. od Matta Mullenwega, który był jednym z twórców WordPress, a także od przedsiębiorcy Tima Ferrisa, który przyczynił się do sukcesu takich firm, jak Facebook, Uber czy Tritter, a od 2015 r. inwestuje swój majątek w naukę psychodeliczną. Eksperymenty nad antydepresyjnymi właściwościami psylocybiny wsparł finansowo również Peter Thiel, który był jednym z założycieli PayPal, a trwające obecnie eksperymenty nad użyciem MDMA w leczeniu stresu pourazowego w znacznej mierze zostały sfinansowane nie tylko przez przedsiębiorców technologicznych takich jak Ashawna Hailey, której firma zajmowała się współtworzeniem symulatorów analogowych obwodów elektronicznych, ale również przez filantropów spekulujących na rynku kryptowalut. Jednym z nich była anonimowa osoba o pseudonimie Pine, która w 2017 r. rozdała na cele charytatywne łącznie 86 milionów dolarów w bitcoinach, z czego mniej więcej 5 milionów przekazała na trzecią fazę badań klinicznych z użyciem MDMA realizowanych przez Multidisciplinary Association for Psychedelic Studies (MAPS), a następnie zorganizowała zbiórkę, dzięki której udało się zebrać kolejnych kilka milionów dolarów w kryptowalutach.

Renesans badań psychodelicznych i rozwój rynku kryptowalut to zjawiska, które w znacznej mierze się przeplatają i mogą w równie dużym stopniu zrewolucjonizować nasze życie w nadchodzących latach: wpływ psychodelików na system opieki nad zdrowiem psychicznym może być równie duży jak wpływ kryptowalut i związanej z nimi technologii blockchain na gospodarkę światową i wymianę informacji w internecie. Ideowym zbieżnościom między tymi dwoma zjawiskami poświęca się w całości sympozja i konferencje (największą z nich zorganizowała organizacja CryptoPsychedelic w 2018 r.), a MAPS regularnie publikuje w swoim biuletynie wywiady z kryptowalutowymi filantropami sponsorującymi badania nad MDMA. Psychodelki łączy z kryptowalutami również znacznie bardziej prozaiczna zależność, a mianowicie fakt, że podobnie jak wiele innych środków psychoaktywnych bardzo często są one kupowane anonimowo z użyciem tej formy płatności poprzez darknet, który według autorów tegorocznego sondażu Global Drug Survey jest najszybciej rozwijającym się rynkiem narkotykowym. Pierwszą dużą platformą umożliwiającą takie transakcje był działający od 2011 r. Silkroad, którego twórca w 2013 r. został aresztowany i skazany na podwójne dożywocie.

Jeden z najważniejszych współczesnych futurologów Yuval Harari przewiduje, że w nadchodzących dekadach możemy spodziewać się powstania rozrastającej się klasy „ludzi niepotrzebnych”, którzy w wyniku postępu technologicznego nie będą musieli walczyć o zaspokojenie podstawowych potrzeb, ale stracą dotychczasową pracę i zaczną zmagać się z poczuciem bezużyteczności. Jego zdaniem w coraz większym stopniu będą oni korzystać ze środków psychoaktywnych i wirtualnych światów oferowanych przez gry komputerowe, które zapewnią im więcej podekscytowania i emocji niż otaczająca rzeczywistość, ale póki co jego przewidywania wydają się dość odległe, ponieważ współcześni ludzie wydają się częściej cierpieć na zaburzeniami nastroju z powodu nadmiaru pracy niż jej niedomiaru. Rosnące zainteresowanie psychodelikami można jednak umieścić w dwóch opisywanych przez niego przełomach: rewolucji w biotechnologii i rewolucji w technologii informacyjnej.

Psychodeliki w medycynie

Elementem rewolucji w biotechnologii już teraz są badania nad używaniem tych substancji do poprawy ludzkiego życia poprzez zgłębianie ich zastosowania psychoterapeutycznego, a także ich wpływu na neuroplastyczność czy stany zapalne. Elementem rewolucji w technologii informacyjnej są natomiast chociażby próby wykorzystania sztucznej inteligencji do wynajdowania i analizowania nowych substancji, które byłyby analogami klasycznych psychodelików, ale wpływałyby na receptory w mózgu w nieco inny sposób, przez co wywoływałyby odmienne efekty i mogłyby być łatwiejsze do użycia w ramach istniejącego modelu biomedycznego, np. z uwagi na brak psychoaktywnych właściwości, a tym samym brak ryzyka, że po ich przyjęciu pacjentowi przytrafią się nieprzewidywalne i negatywne doświadczenia.

Dziedziną tą zajmuje się m.in. farmakolog dr Bryan Roth z Uniwersytetu Północnej Karoliny finansowany przez amerykańską agencję wojskową DARPA, a kanadyjska firma MagicMed złożyła wnioski patentowe dotyczące 125 milionów tego rodzaju nowych związków o potencjalnych zastosowaniach terapeutycznych. Równie nowatorskie są projekty realizowane między innymi przez naukowców z Londynu i czeskiej Pragi polegające na tworzeniu specjalnych aplikacji, które będą w czasie rzeczywistym monitorować użytkowników psychodelików i za pomocą kwestionariuszy zbierać informacje o ich stanie psychicznym czy kontekstach, w których eksperymentują ze środkami psychoaktywnymi, a następnie przekazywać wszystkie dane sztucznej inteligencji, która będzie je analizować, żeby zwiększyć bezpieczeństwo tych osób i uchronić je przed potencjalnymi szkodami. Jako że już teraz trwają obiecujące prace nad zastosowaniem sztucznej inteligencji w psychoterapiach, nie można wykluczyć, że w nadchodzących dekadach sesje psychodeliczne mogłyby być nadzorowane przez inteligentne maszyny, które będą pomagać psychiatrom i psychologom w prowadzeniu tego procesu albo wręcz radzić sobie z nim skuteczniej od nich.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.