Czy psylocybina leczy depresję?

MACIEJ LORENC

Artykuł ukazał się pierwotnie na blogu „Strefa Psyche” Uniwersytetu SWPS.

Psylocybina, czyli substancja czynna występująca w tzw. magicznych grzybach, jest obecnie najpowszechniej badaną substancją psychodeliczną w kontekście potencjalnych zastosowań terapeutycznych, a eksperymenty z jej użyciem w przeważającej mierze skupiają się na leczeniu depresji. Depresja jest zróżnicowanym zaburzeniem, które często współwystępuje m.in. ze stanami lękowymi i tendencją do nadużywania środków psychoaktywnych, stanowiąc jedną z najczęstszych przyczyn niepełnej sprawności w życiu zawodowym i prywatnym, a także samobójstw. Według WHO zmaga się z nią około 300 milionów ludzi, a więc niemal co dwudziesta osoba na świecie, z czego 100 milionów cierpi na jej postać lekooporną, co oznacza, że bezskutecznie próbowało uporać się z nią za pomocą kilku różnych leków. 

Współczesne badania nad antydepresyjnym zastosowaniem psylocybiny

W leczeniu depresji przeważnie stosuje się różne formy psychoterapii poznawczo-behawioralnej i psychodynamicznej, a od końca lat 80. ubiegłego wieku standardową interwencją farmakologiczną jest w jej przypadku podawanie leków z grupy SSRI, takich jak fluoksetyna, które blokują wychwyt zwrotny serotoniny i podnoszą jej poziom w mózgu, ale działają dopiero po kilku tygodniach przyjmowania, a na dodatek znaczny odsetek pacjentów nie reaguje na nie w satysfakcjonującym stopniu. Statystyki wskazują, że choroba ta dotknie więcej ludzi niż choroby serca czy nowotwory, więc nie powinno dziwić, że doniesienia o antydepresyjnym działaniu psylocybiny przykuwają uwagę zarówno naukowców i opinii publicznej, jak i firm zainteresowanych zyskiem finansowym.

Za zainicjowanie współczesnych badań nad psylocybiną w największej mierze odpowiada psychofarmakolog Roland Griffiths, który w 2006 r. wraz ze swoim zespołem z Johns Hopkins University (JHU) opublikował artykuł opisujący jej korzystne oddziaływanie na zdrowych ochotników, a następnie przystąpił do badania jej wpływu na wiele różnych zaburzeń, m.in. uzależnienie od nikotyny czy cierpienie psychiczne u pacjentów w stanach terminalnych. Pomysł stosowania psychodelików w opiece paliatywnej do zmniejszania strachu przed śmiercią sięga jeszcze końca lat 50. ubiegłego wieku, ale dopiero w 2011 r. Charles Grob zrealizował na Uniwersytecie Kalifornijskim pilotażowe badanie dotyczące tego zagadnienia zgodne ze współczesnymi standardami metodologicznymi, zauważając poprawę u większości badanych pacjentów. W 2016 r. badacze z JHU i Uniwersytetu Nowojorskiego równolegle przeprowadzili dokładniejsze eksperymenty dotyczące tego zagadnienia i zauważyli, że u mniej więcej 80 proc. pacjentów onkologicznych nastąpił szybki i trwały spadek w standardowych pomiarach dotyczących niepokoju i depresji utrzymujący się przez co najmniej sześć miesięcy po sesji psychodelicznej.

Wyraźny efekt antydepresyjny wywołany przez psylocybinę zaobserwował również Robin Carhart-Harris, który od 2009 r. jako pierwszy zaczął badać wpływ klasycznych psychodelików na mózg z użyciem nowoczesnych technik obrazowania, takich jak fRMI, i zwrócił uwagę na fakt, że pod wpływem psylocybiny zmniejsza się aktywność w przyśrodkowej korze przedczołowej (medial prefrontal cortex), która zazwyczaj jest nadmiernie pobudzona u osób w depresji, ale za sprawą skutecznych kuracji antydepresyjnych się wycisza. Następnie przeprowadził na Imperial College London pilotażowy projekt bez grupy kontrolnej, dotyczący wpływu tej substancji na dwunastu pacjentów z depresją lekooporną, która utrzymywała się średnio od 18 lat. W artykule opublikowanym w piśmie „Lancet” w 2016 r. poinformował, że po dwóch dawkach podanych w kilkudniowym odstępie 67 proc. z nich w ciągu tygodnia doznała całkowitej remisji symptomów, ale po sześciu miesiącach u znacznej części badanych depresja powróciła z mniejszym lub większym natężeniem. Michael Pollan w książce „Jak zmienić swój umysł” komentuje to badanie następująco:

„Ostatecznie u ponad połowy ochotników z Imperial College nastąpił nawrót depresji, więc wydaje się prawdopodobne, że w przypadku tej dolegliwości terapia psychodeliczna nie będzie opierać się na jednorazowej interwencji (o ile wcześniej uda się udowodnić jej skuteczność i zostanie zatwierdzona przez instytucje rządowe). Nie zmienia to jednak faktu, że nawet tymczasowa ulga była dla pacjentów niezwykle cenna, ponieważ przypominała im o tym, że istnieje inny sposób bycia i że warto jest do niego dążyć”.

Utrata poczucia połączenia i negatywne schematy myślowo-behawioralne

Psycholożka kliniczna Rosalind Watts z Imperial Collage zaznacza, że mniej więcej połowa pacjentów w depresji nie reaguje na tradycyjne antydepresanty, a mniej więcej co szósty z nich ostatecznie popełnia samobójstwo, więc niezbędne jest sprawdzanie każdej dostępnej kuracji przeciwko temu zaburzeniu. W trakcie swoich badań zauważyła, że korzystne zmiany po sesji psylocybinowej zachodzą nie tylko na poziomie objawów, ale również na głębszym poziomie związanym z poczuciem połączenia – połączenia z własną osobą, innymi ludźmi i otaczającym światem. Według niej to właśnie zanik owego poczucia kontaktu może leżeć u podstaw różnych zaburzeń, takich jak: depresja, uzależnienia czy zaburzenia odżywiania, i stanowić dla nich swego rodzaju wspólny mianownik. Jej zdaniem nawrót symptomów u pacjentów wynikał przede wszystkim z negatywnego wpływu otoczenia, ponieważ w zachodnich społeczeństwach kapitalistycznych kładących nacisk na współzawodnictwo i indywidualizm ludziom trudno jest długofalowo utrzymać wysoki poziom otwartości i uwrażliwienia, a dla utrzymania efektu terapeutycznego niezbędne jest wsparcie otaczającej wspólnoty.

Carhart-Harris, który kieruje badaniami nad psychodelikami na Imperial College, postrzega je jako najlepsze narzędzie do badania umysłu i mózgu. Uważa on, że zrewolucjonizują leczenie depresji, a może nawet całą psychiatrię, ale nie są magicznym lekarstwem, ponieważ wymagają podawania w odpowiednim kontekście, a ich wpływ niekoniecznie jest długotrwały. Jego zdaniem u podłoża depresji leżą wyuczone i sztywne negatywne schematy myślowo-behawioralne (podobnie jak w przypadku uzależnień, zaburzeń odżywiania czy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych), a psychodeliki tymczasowo zwiększają ich elastyczność i pomagają je zmienić, wyzwalając pacjenta z ruminacji, czyli negatywnych pętli myślowych. Według niego wynika to głównie z tego, że pod wpływem tych substancji następuje tymczasowa dezorganizacja tzw. sieci stanu domyślnego (ang. default mode network) odpowiadającej za nasze poczucie „ja”, a także wzrasta liczba połączeń czynnościowych w mózgu. Wielu pacjentów twierdzi, że po sesji psychodelicznej doświadczyło mentalnego „resetu” i że łatwiej było im dotrzeć do własnych emocji, a ich umysł stał się bardziej plastyczny i podatny na proces terapeutyczny.

W podobny sposób doświadczenia psychodeliczne wyjaśniają i opisują naukowcy z JHU, którzy w 2020 r. opublikowali w „JAMA Psychiatry” wyniki pierwszego randomizowanego badania klinicznego dotyczącego wpływu psylocybiny na depresję z udziałem dwudziestu czterech pacjentów i stwierdzili, że w ciągu miesiąca po sesji psychodelicznej u 71 proc. pacjentów objawy zmniejszyły się co najmniej o połowę, a 54 proc. z nich było w remisji. Kierujący tamtejszym ośrodkiem Roland Griffiths uważa, że jeśli dalsze badania nad psylocybiną zakończą się równie imponującymi wynikami, psylocybina wejdzie do użycia medycznego w ciągu najbliższych 4–6 lat. Obecnie na JHU trwa wiele projektów sprawdzających terapeuty wpływ tej substancji na różne problemy psychiczne, m.in. depresję, a także tendencję do nadużywania alkoholu przez osoby z tym zaburzeniem.

Psylocybina a leki z grupy SSRI

Dzień po drugiej sesji z psylocybiną zespół z Imperial College zaobserwował u badanych zwiększone reakcje na negatywne bodźce w ciele migdałowatym, które odpowiada m.in. za odczuwanie strachu i napięcia psychicznego. Było to dość zaskakujące, ponieważ aktywność tej części mózgu jest zazwyczaj wzmożona u osób w depresji i można by przypuszczać, że w wyniku kuracji się wyreguluje i unormuje. Zdaniem badaczy owe zmiany w aktywności ciała migdałowatego sygnalizowały jednak większą otwartość na przetwarzanie swoich negatywnych emocji i przekładały się na wielkość efektu terapeutycznego, w związku z czym można założyć, że antydepresyjny wpływ psylocybiny wynika z tymczasowego „wskrzeszenia” responsywności emocjonalnej i zwiększenia zdolności do konfrontacji z nieprzyjemnymi treściami psychicznymi, a więc opiera się na odwrotnym mechanizmie niż wpływ leków z grupy SSRI, które u wielu osób tłumią i wyciszają emocje.

W jednym z najnowszych badań naukowcy z Imperial College postanowili z udziałem kilkudziesięciu pacjentów porównać psylocybinę i jeden z najpopularniejszych leków z tej grupy (escitalopram) i doszli do wniosku, że w obu przypadkach skuteczność kuracji była zbliżona, a badani z podobną częstotliwością doświadczali negatywnych skutków ubocznych, ale warto zaznaczyć, że miały one inny charakter: w przypadku psylocybiny były to np. bóle głowy następnego dnia po sesji, natomiast w przypadku escitalopramu – mdłości, dysfunkcje seksualne czy przytępienie emocjonalne. Według nich na korzyść psylocybiny przemawia jednak przede wszystkim fakt, że nie wymaga codziennego przyjmowania, lecz wystarczy podać ją raz lub dwa razy, aby wywołać pozytywne efekty antydepresyjne.

Siła doświadczenia czy efekt farmakologiczny

Badacze z JHU i Imperial College zauważyli, że intensywność doświadczeń mistycznych opisywanych przez uczestników silnie korelowała ze stopniem, w jakim zmniej¬szyły się ich symptomy, co sugeruje, że kluczową rolę w procesie terapeutycznym odgrywały subiektywne przeżycia badanych. Carhart-Harris zaznacza, że znaczna część pozytywnych efektów obserwowanych po doświadczeniu psychodelicznym wynika z rozmów przygotowujących przed sesją i późniejszych sesji integracyjnych, podczas których terapeuci pomagają pacjentowi świadomie dotrzeć do źródeł jego zaburzeń i wprowadzić przemyślane zmiany w jego życiu, ale proces ten wymaga czasu. Tę perspektywę podziela Rick Doblin z MAPS, który uważa, że stany mistyczne są niezbędnym składnikiem terapii wspomaganej psychodelikami i że nie sprowadza się ona do połknięcia „cudownej pigułki”. Chodzi w niej bowiem przede wszystkim o przemianę umysłu pacjenta poprzez głębokie doświadczenia, które pozwalają mu wykroczyć poza swoje codzienne „ja”, a tym samym poza swoje problemy psychiczne.

Odmiennego zdania jest jednak m.in. biochemik David Olson z Uniwersytetu Kalifornijskiego, którego zdaniem mechanizm działania psychodelików ma charakter czysto farmakologiczny i wynika głównie ze zwiększenia plastyczności neuronalnej (z tego względu woli określać je mianem „psychoplastogenów”). W tegorocznych badaniach na myszach zauważono, że antydepresyjny wpływ psylocybiny pojawia się nawet po zablokowaniu receptorów serotoninowych 5-HT2A, za pośrednictwem których substancja ta wywołuje efektowne zmiany w percepcji, nie jest więc wykluczone, że efekt antydepresyjny niekoniecznie wynika z głębi subiektywnych doświadczeń. Oprócz tego badacze z Yale University opublikowali niedawno w piśmie „Neuron” artykuł o tym, że po podaniu myszom psylocybiny szybko zwiększa się gęstość kolców dendrytycznych. Wzrasta przez to liczba połączeń neuronalnych często ulegającym uszkodzeniu w wyniku przewlekłego stresu i depresji. Obecnie kilku badaczy (m.in. farmakolog Bryan Roth z Uniwersytetu Karoliny Północnej finansowany przez agencję wojskową DARPA) poszukuje nowych analogów psychodelików, które wywierałyby terapeutyczny wpływ bez wywoływania psychoaktywnych efektów, dzięki czemu mogliby je przyjmować nawet pacjenci, bojący się doświadczeń psychodelicznych albo znajdujący się w grupie ryzyka z uwagi na predyspozycje do zaburzeń psychotycznych. Dodatkową motywacją jest fakt, że ich twórcy mogliby je opatentować, czego nie można uczynić w przypadku substancji naturalnych takich jak psylocybina.

Badania w Instytucie Farmakologii PAN

Antydepresyjne właściwości psylocybiny w modelu zwierzęcym od początku 2021 r. bada w Polsce prof. Krystyna Gołembiowska z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie. Badanie odbywa się w ramach projektu Narodowego Centrum Nauki i prawdopodobnie zakończy się w ciągu czterech lat, a jego głównym celem jest dostarczenie neurochemicznych i behawioralnych danych na temat tego, czy psylocybina minimalizuje u zwierząt zachowania depresyjne wywołane przez przewlekły stres. Wyniki doświadczeń z psylocybiną będą porównywane z ketaminą, którą uznaje się obecnie za jedyny skuteczny i szybko działający antydepresant, ale nie jest ona pozbawiona znacznych efektów niepożądanych. Badania prof. Gołembiowskiej mają również dostarczyć dodatkowych danych na temat potencjalnej toksyczności psylocybiny i pozwolą odpowiedzieć na pytanie, czy może ona pobudzać osłabioną w wyniku depresji plastyczność synaptyczną, obniżać poziom hormonów stresu i regulować pracę osi podwzgórze-przysadka-nadnercza.

„Już obecne dane sugerują, że psylocybina chyba będzie skuteczniejsza i że ma ona silniejszy potencjał do poprawy synaptogenezy w porównaniu do typowych leków antydepresyjnych. Nasze pierwsze doświadczenia wskazują, że wywiera realny wpływ na neuroprzekaźnictwo. Niestety, doświadczenia są bardzo długotrwałe i pracochłonne, więc wymagają cierpliwości” – powiedziała mi prof. Gołembiowska.

Compass Pathways i roszczenia patentowe

Dzięki wsparciu finansowemu filantropów i inwestorów – takich jak amerykański przedsiębiorca Timothy Ferris – kilka zespołów prowadzi obecnie wieloośrodkowe badania nad antydepresyjnymi właściwościami psylocybiny w kilkunastu krajach. Eksperymenty te zostały zainicjowane przy aprobacie, a wręcz aktywnemu wsparciu ze strony Europejskiej Agencji Leków oraz amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA), która przyznała nawet leczeniu depresji za pomocą psylocybiny status „terapii przełomowej”, aby skrócić administracyjne procedury związane z wprowadzeniem tej substancji na rynek. W 2018 r. status ten uzyskała brytyjska firma Compass Pathways, założonej przez George’a Goldsmitha i jego żonę Ekaterinę Malievskaię po tym, jak ich syn zachorował na depresję, której nie udało mu się wyleczyć za pomocą standardowych formy pomocy psychiatrycznej.

Początkowo była to organizacja non-profit, ale rok później zmieniła charakter swojej działalności na komercyjny, a następnie zgromadziła ponad 100 milionów dolarów na realizację swoich planów (zainwestował w nią m.in. posiadający 7.5 proc. udziałów Peter Thiel, czyli współtwórca PayPal) i zaangażowała we współpracę wielu wybitnych ekspertów w dziedzinie środków psychoaktywnych, m.in. Davida Nutta czy Thomasa Insela (kierownika National Institute of Mental Health w latach 2002–2015). Duże kontrowersje wywołał fakt, że w 2018 r. złożyli wnioski patentowe dotyczące swojej metody syntetyzowania psylocybiny, a później również wielu precyzyjnie określonych elementów terapii psychodelicznej, takich jak konkretny wystrój pomieszczenia do sesji psychodelicznych (np. meble z miękkim obiciem) czy konkretne zachowania terapeuty wobec pacjenta (np. możliwość wzięcia za rękę w trudnej chwili).

Krytycy zaznaczają, że wiele z tych elementów zostało wymyślonych znacznie wcześniej przez innych badaczy i jest wykorzystywanych od lat albo nawet dekad, więc nie ma w nich nic innowacyjnego. Ich zdaniem działania firmy Compass wynikają z prób zmonopolizowania rynku terapii psychodelicznej i mogą znacząco podnieść jej koszty, a przez to ograniczyć dostęp do niej wyłącznie dla osób o wystarczająco wysokim statusie materialnym. Wraz z początkiem 2020 r. przedsiębiorstwo uzyskało patent na swoją metodę syntezy psylocybiny (używana przez nich substancja formalnie nosi nazwę COMP360), a we wrześniu tego samego roku jako pierwsza psychodeliczna firma weszło na amerykańską giełdę NASDAQ. Jego obecna wartość giełdowa wynosi ponad 1,5 miliarda dolarów, a według szacunków organizacji Research and Markets łączna wartość rynku terapii psychodelicznych w ubiegłym roku wynosiła 4,75 miliarda dolarów i przed 2027 r. wzrośnie do 10,75 miliarda dolarów.

Usona Institute i otwarty dostęp do wiedzy

David Nutt uważa, że patenty na terapię z użyciem psychodelików mogą okazać się ceną, którą będziemy musieli zapłacić za medykalizację tych substancji i wdrożenie ich do systemu opieki zdrowotnej, z czym zgadza się wybitny badacz psychodelików, chemik David Nichols. Nie jest to jednak jedyna droga, o czym świadczy fakt, że status „terapii przełomowej” dotyczący antydepresyjnego zastosowania psylocybiny w 2019 r. uzyskała również organizacja non-profit o nazwie Usona Institute, która obrała odmienną strategię i kładzie nacisk na otwarty dostęp do wiedzy naukowej. Współpracuje ona m.in. z niemiecką fundacją MIND i realizuje wraz z nią duże badanie nad depresją pod kierownictwem Gerharda Grudnera, współfinansowane przez Federalne Ministerstwo Edukacji i Badań Naukowych. Państwowe instytucje włączyły się we współfinansowanie badań nad psychodelikami również w Australii, gdzie ministerstwo zdrowia przyznało w tym roku 15 milionów dolarów na eksperymenty dotyczące wpływu tych substancji na wiele problemów psychicznych, np. depresję i uzależnienia.

Kwestia praw patentowych w odniesieniu do psychodelików jest o tyle istotna, że zadecyduje o tym, kto będzie mógł podawać psychodeliki w ramach terapii i jaka będzie cena takiej kuracji, a tym samym jej dostępność. Obecnie na świecie działa już ponad trzysta komercyjnych firm zainteresowanych terapeutycznym potencjałem psychodelików, więc wszystko wskazuje, że zmierzamy ku medycznemu urynkowieniu substancji psychodelicznych, które w coraz większym stopniu oddalają się od swoich dawnych związków z hipisowską kontrkulturą występującą przeciwko technokracji i konsumpcjonistycznemu kapitalizmowi.

Ku przyszłości: działania na rzecz reklasyfikacji i dekryminalizacji

Dotychczasowe badania dotyczące antydepresyjnych właściwości psylocybiny zostały przeprowadzone na małych próbach, a ich uczestnicy musieli spełnić dużo kryteriów przesiewowych, więc w dalszym ciągu nie wiemy, jakie dokładnie grupy pacjentów mogą zareagować pozytywnie na tego rodzaju kurację i jaka dokładnie jest jej skuteczność. Wśród badaczy panuje już jednak konsensus, że w kontrolowanych warunkach medycznych jest ona względnie bezpieczna i nie wywołuje żadnych długofalowych negatywnych następstw, a badacze z JHU już w 2018 r. zarekomendowali reklasyfikację psylocybiny do mniej rygorystycznej grupy w wykazie środków kontrolowanych, aby naukowcom łatwiej było prowadzić dalsze badania nad jej właściwościami. Z badań populacyjnych wynika, że psychodeliki nawet poza kontekstem medycznym są jednymi z najbezpieczniejszych środków psychoaktywnych znanych ludzkości i często plasują się na ostatnich miejscach w zestawieniach dotyczących szkodliwości różnych nielegalnych narkotyków. Doniesienia o terapeutycznych korzyściach płynących z odpowiedniego stosowania psylocybiny przyczyniły się do tego, że w USA powstały inicjatywy takie jak Decriminalize Nature, dążące do zmiany statusu prawnego naturalnych psychodelików. Mieszkańcy kilku amerykańskich miast (m.in. Waszyngtonu) podczas referendów zagłosowali za dekryminalizacją tych substancji i rezygnacją ze ścigania ich użytkowników, a stan Oregon zdecydował się wręcz na dekryminalizację wszystkich środków psychoaktywnych, a także na legalizację medycznego użycia psylocybiny i stworzenie specjalnego programu, w ramach którego terapeuci od 2023 r. będą mogli ubiegać się o licencję na podawanie tej substancji w celach leczniczych klientom powyżej 21. roku życia. Prace nad dalszymi zmianami regulacji prawnych już trwają.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.